Pewnie nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, że przez notoryczne zamartwianie się możesz stracić nawet… 5 lat życia! Pytanie więc – czy nie warto zadbać o to, aby nie poddawać się tak bardzo zgryzotom dnia codziennego, a w zamian za to poszukać rzeczy, które będą nam przynosić radość i spokój w sercu i w duszy?
Co nas martwi?
Zamartwianie się leży w ludzkiej naturze i często wiąże się ze strachem przed rzeczami nieznanymi, zmianą, która może wyjść na gorsze. To swego rodzaju stan umysłu, który może stać się również… nawykiem. Czasami wpadamy nawet w lekką paranoję, niczym nieuzasadnioną. Gdzie tkwi główne źródło zamartwiania się? Praca (mieć albo nie mieć itd.), kłopoty finansowe, zdrowie nasze i naszych najbliższych czy… spóźnianie się – to najczęściej wymieniane powody naszych trosk. Przejmujemy się także losem naszych związków, problemami komunikacyjnymi (pociągi, autobusy), tym, jak wyglądamy oraz bezpieczeństwem najbliższych. Nie mniejsze znaczenie ma też to, co inni o nas myślą.
Jak wpływają na nas zgryzoty?
Skutkiem takiego ciągłego martwienia się może być bezsenność, a zaraz po niej – chroniczne zmęczenie, kłopoty z koncentracją i pamięcią. Dodatkowo tłumienie w sobie negatywnych emocji związanych z problemami, nie rozładowywanie ich w odpowiedni sposób przekłada się na relacje z najbliższymi oraz relacje w pracy. Podzielenie się swoimi zmartwieniami z innymi może pomóc zmniejszyć stres, który przecież jest sprawcą wielu niebezpiecznych dla zdrowia chorób. Biorąc pod uwagę, że większość tych rzeczy, których się obawiamy, nigdy się jednak nie wydarzy, warto o tym pomyśleć w kontekście dłuższego, szczęśliwszego życia.
Jak sobie z poradzić z notorycznym martwieniem się?
Dlaczego właściwie zamartwiamy się? Może to zabrzmi dziwnie, ale dlatego, że jest nam… wygodniej. Czasami wolimy roztrząsać nurtujące nas problemy lub zamartwiać się na zapas, zamiast podjąć jakieś działania. Tymczasem warto pomyśleć o tym, co zrobić, aby jednak nie dać się wciągnąć za mocno w spiralę zgryzot. Jak to zrobić? Oto kilka propozycji:
- przygotujmy się na najgorsze i – jeśli mamy taką możliwość – podejmijmy działania, aby nie dopuścić do tego;
- o zmartwieniach możemy też zapomnieć (przynajmniej na jakiś czas) fundując sobie jakąś przyjemność: obejrzenie komedii, spotkanie z przyjaciółmi, zakupy, granie w ulubioną grę komputerową, spacer;
- znajdźmy sobie jakieś zajęcie – skoncentrujmy się na jakimś zadaniu, celu, czymś, co może nas bardzo pochłonąć. Natura nie znosi próżni – na pewno więc znajdzie się jakaś alternatywa;
- podzielmy się swoimi zmartwieniami z rodziną lub przyjaciółmi – w wielu problemach to oni mogą okazać się remedium na nasze problemy, poznając ich punkt widzenia, może wcześniej niż myślimy rozwiążemy nasze kłopoty? Jeśli jednak wstydzimy się o nich rozmawiać z najbliższymi, zawsze pozostaje jeszcze psycholog lub psychoterapeuta;
- podejmijmy wyzwanie i zmierzmy się danym problemem – często oczekiwanie na to, co się dopiero wydarzy, jak to odbierzemy, co z tym zrobimy, bardziej nas martwi niż sam problem – dlatego lepiej zastanowić się jak mu zaradzić i opracować plan działania;
- – zdarza się, że przyczyną naszych trosk jest jakaś niezałatwiona do końca sprawa osobista lub zawodowa. Nawet, jeśli jest ona bardzo ciężka, to jednak im szybciej ją podejmiemy, tym szybciej będziemy mogli podjąć działania, aby osiągnąć możliwie najlepsze wyniki;
- – pogódźmy się z tym, że są rzeczy, których nie zmienimy i szkoda czasu oraz zdrowia na to, aby się nimi zamartwiać. Lepiej spróbować wyciągnąć z tego takie wnioski jak: co mi dało dane doświadczenie, czego się nauczyłem, co potrzebuję, aby się z tym pogodzić?;
- – to, co może nam przynieść ulgę i odciągnąć nas od zmartwień, to… relaks – chwila dla siebie na siłowni, w basenie, przy dobrej muzyce, przy czymś smacznym… Z nowymi siłami będzie nam łatwiej stoczyć walkę z problemami.
Zamartwianie się może stać złym nawykiem. Aby więc temu zapobiec, starajmy się szukać jak najwięcej alternatyw – i tych przyjemnych, i innych celów, i godząc się, że na pewne rzeczy wpływu nie mamy.