Chociaż wydaje się nam, że można uzależnić się tylko od alkoholu, komputera, nikotyny czy hazardu, fakty są zupełnie inne. Kiedy kogoś dopadnie pustka emocjonalna, może próbować kompensować swoje problemy psychologiczne poprzez popadnięcie w uzależnienie od miłości. Czy raczej „miłości”, bo nie ma to wiele wspólnego to z dojrzałym i bezinteresownym uczuciem, natomiast zdecydowanie bliżej temu do obsesji.
Większość z nas przeżyła kiedyś pierwsze zakochanie. Te słynne motylki w brzuchu, długie rozmowy telefoniczne, ogólne roztargnienie. Na początku niemal każdego związku tak jest: ludzie zachowują się trochę jakby byli pijani, nadskakują drugiej osobie, spędzają ze sobą mnóstwo czasu, trzymają się za ręce, oferują sobie pocałunki. Zwykle później albo przeradza się to w poważniejsze i dużo spokojniejsze uczucie, albo też – niestety – wygasa i rozpada się. To naturalny bieg rzeczy.
Zdarza się jednak czasem, że są ludzie, którym ciągle brakuje elementu „brania”. I wtedy zaczyna się problem.
Nie dość kochać
„Czy ja już nic dla ciebie nie znaczę”, „kochasz mnie jeszcze?”, „kiedyś byłam dla ciebie kimś więcej” – te i inne zdania dobrze kojarzymy z telenoweli lub filmów o miłości, tymczasem są one zmorą w życiu niejednego człowieka. Owładnięci obsesją partnerzy potrafią zamienić życie swojej drugiej połówki w piekło. Mają oni nieustanną potrzebę kontrolowania rozkładu dnia drugiej osoby, wywołują w niej poczucie winy, domagają się, by wszystko było poukładane po ich myśli.
W głowach takich ludzi panuje chaos. Czują się niewystarczająco kochani przez swoich partnerów, dlatego też próbują wymusić na nich miłość siłą. Chcą, by tamci dostosowali się całkowicie do ich (często zmiennych, a nawet sprzecznych) oczekiwań. Próby dyskusji ucinają krótko, starając się zrzucić winę na drugą osobę. Kiedy jednak ta spróbuje się przeciwstawić, pojawia się agresja. W różnej formie.
Jak mnie zostawisz, to zabiję
Uzależniony od miłości często grozi, że w przypadku rozstania targnie się na własne życie – albo na życie swojego partnera. Ten rodzaj szantażu emocjonalnego ma na celu jednoczesne wybadanie, czy faktycznie tej drugiej osobie jeszcze zależy, a przy okazji też siłowe związanie jej ze sobą.
W takim związku nikt nie jest do końca szczęśliwy. Osoba współuzależniona od miłości musi się podporządkowywać i zachowywać ulegle. Przypomina to schemat koalkoholizmu – kiedy żona jest z mężem pomimo jego picia, tłumaczy jego zachowanie, czuje się winna. W efekcie doznaje nieodwracalnych szkód na własnych uczuciach, stając się ofiarą.
Uzależnienie od miłości spokojnie można zaklasyfikować do chorób o podłożu obsesyjnym. Osoba poddana nękaniu w toksycznym związku powinna szukać pomocy jak najszybciej – w przeciwnym razie faktycznie może przypłacić to własnym zdrowiem psychicznym. Pomocy trzeba szukać też dla osoby uzależnionej także dlatego, że w niektórych wypadkach naprawdę zagraża ona sobie i otoczeniu. Miłość jest uczuciem czystym, bezinteresownym i bardzo mocnym, natomiast wypaczona – zamienia się w koszmar.