Alkoholikowi na początku wydaje się, że najtrudniej jest podjąć decyzję o leczeniu się z choroby alkoholowej. Potem, że trzeba dać się zamknąć w ośrodku odwykowym, walczyć z fizycznymi i psychicznymi objawami odstawienia alkoholu (zespół abstynencyjny), poddać się pewnemu rygorowi leczenia, aby móc sobie poradzić z alkoholizmem. I kiedy wreszcie udaje mu się zakończyć terapię i rozpocząć na nowo życie na własną rękę, to okazuje się, że najtrudniejsza droga jeszcze przed nim…Trzeźwienie to proces, który nie polega tylko na tym, że odstawi się alkohol. To ciągła walka ze swoimi słabościami i pokusami na różnych życiowych etapach, pracy nad sobą i dążenie do harmonii oraz szczęścia.
W alkoholowych więzach
Choroba alkoholowa trwa przez całe życie. Wyniszcza fizycznie organizm, psychikę, rzutuje negatywnie na relacje rodzinne, zaburza prawidłowe funkcjonowanie podstawowej komórki społecznej. Najbliżsi bardzo często popadają we współuzależnienie, myśląc, że to, co robią dla osoby pijącej to pomaganie jej. A często jest jednak odwrotnie. Krótsze czy dłuższe okresy abstynencyjne nie dają żadnej gwarancji, że człowiek jest wyzwolił się z choroby. Okres trzeźwienia jest bardzo długim, mozolnym procesem, w którym osoba uzależniona próbuje sama poukładać sobie na nowo życie. Mimo pomocy terapeutów i osób bliskich dopadają ją różne słabsze momenty zwątpienia i rezygnacji. Alkoholik wie już, że ma problem z alkoholem, że stał się on jego wielkim wrogiem, w momencie, kiedy stracił nad nim kontrolę i będzie już nim do końca życia. Tę wewnętrzną świadomość wypracował sobie podczas terapii w ośrodku leczenia uzależnień.
Wyjście „na wolność” to kolejny etap, na którym trzeba mieć motywację, aby znowu nie popaść w sidła alkoholu. W końcu każdemu zdarzają się słabsze momenty w życiu, kiedy to sytuację „ratowało” napicie się i zapomnienie o tym, co nieprzyjemne, trudne czy bolesne. Do tego jeszcze nie zawsze od razu można odciąć się od środowiska, które kiedyś było bardzo bliskie – pijących kolegów na ulicy, przy sklepie, na osiedlu … Nie wspominając już o tym, jak wiele przedmiotów, smaków czy zapachów przywołuje skojarzenia z wcześniejszym życiem…W takich momentach trudno się dziwić, że motywacja do wytrwania w trzeźwości zaczyna spadać. A przecież trzeba dotrzymać obietnicy złożonej sobie i innym, że tym razem zwycięzcą nie będzie nałóg…
Znowu na zakręcie
Prawie każdego abstynenta dopada tzw. efekt sufitowy. Najpierw rozpiera go hurraoptymizm, czuje się pewny siebie, angażuje się w różne działania. Znajduje nowe hobby, więcej czasu poświęca pracy, odbudowuje relacje z bliskimi. Świat zewnętrzny jednak nie do końca podziela ten zapał. Po okresie euforii, że wreszcie udało mu się przejść odwykowe piekło, tryskaniu energią, chęci działania ze zdwojoną siłą, nagle zaczyna pojawiać się depresja, smutek, apatia. Często się złości i dopadają go wahania nastroju. Alkoholik znowu czuje, że jest na zakręcie. Zaczyna zastanawiać się, czy jego działania abstynencyjne mają sens, po co w ogóle to wszystko i jakim kosztem, skoro nie czuje się szczęśliwy, tylko przybity. Nie widzi już plusów swojej trzeźwości, zaczyna odczuwać jej ciężar i bardzo chętnie powróciłby do nałogu.
Sięgnąłby po „uspokajacz” i „rozweselacz”, jakim jest alkohol. Zwłaszcza że pokus przecież na co dzień nie brakuje… Ma błędne przekonanie, że już potrafi zapanować nad nim i nad swoją chorobą, skoro tyle przeszedł, jest czysty i wolny. Proces trzeźwienia nie jest jednak taki prosty. Bo kiedy tylko osoba uzależniona osiągnęła coś na pewnym poziomie, powinna wskoczyć na następny. Dla każdego alkoholika oznacza on coś innego. Jeden zainteresuje się jakąś pasją, żeby tylko nie mieć za dużo wolnego czasu na myślenie. Drugi postawi na pomaganie osobom, które również walczą z chorobą alkoholową. Inny będzie bardzo świadomy tego, ile pozytywów niesie za sobą życie w trzeźwości i skupi się na tym. Jeszcze inny nie da sobie rady w tym najtrudniejszym okresie trzeźwienia i wróci do picia.
Sięgnąć sufitu
W pewnym momencie, po zaliczeniu poszczególnych „pięter”, dochodzi się bowiem do sufitu. Osobę trzeźwiejącą zaczynają wówczas nudzić chodzenia na spotkania klubu Anonimowych Alkoholików, ma ona wrażenie, że nikt nie wie i nie rozumie, jak bardzo cierpi. I cała sytuacja powtarza się od nowa. Znowu trzeba znaleźć w sobie motywację i siłę do działania, wyszukać jakąś pasję, zapisać się na dodatkowe zajęcie, aby nie dać się zwieść nałogowi, który podstępnie czyha na jakąkolwiek chwilę słabości. Zarówno sam alkoholik, jak i osoby, które chcą mu pomóc, muszą mieć świadomość istnienia efektu sufitowego i wiedzieć, jak się objawia, jak się przed nim ustrzec i w jaki sposób mu przeciwdziałać. Dopada on zwłaszcza osoby ambitne, twórcze, dynamiczne, które mają dość „duszenia się we własnym sosie”, mające wrażenie, że wszystko, co już mogły zrobić na danym poziomie, to zrobiły i nagle skończyły im się pomysły na wprowadzenie nowych elementów w swoje życie. Bo tylko w ten sposób ich życie nabiera znowu właściwego napędu i kierunku, chce im się działać i odzyskują wiarę w sens bycia trzeźwym.